Patrząc wstecz wydaje mi się, że nie powinny mnie już dziwić nagłe zwroty akcji w moim życiu. A jednak..
Po wyjeździe z małego miasta i dostaniu się na specjalizację w trybie pozarezydenckim, rozpoczęto starania o to bym mogła odbywać szkolenia i staże cząstkowe gdzieś blisko - wtedy jeszcze - narzeczonego. Piszę "rozpoczęto", gdyż ja właściwie byłam przyczyną i zarazem obserwatorem tego jak inni, dobrzy ludzie starają się pomóc mi w zorganizowaniu całego przedsięwzięcia.
Długoby pisać. Organizowanie staży cząstkowych w ramach specjalizacji zajęło dużo czasu. Tak dużo, że prawie się on skończył. Nadal mam nadzieję, że pani z urzędu wojewódzkiego dostała do rąk mój dokument nim minął termin, a ona zamaszystym ruchem wykreśliła mnie z grona osób specjalizujących się ;) Dokument złożyłam do UW w terminie i nikt do mnie nie dzwonił z informacją, że mnie skreślono, więc siedzę cicho i liczę na to, że jest ok.
W tak zwanym międzyczasie podjęłam dyżury w ambulatorium bliżej domu.
Planowałam nie pisać tutaj o życiu osobistym, ale praca i życie prywatne przeplatają się ze sobą i jest to nie do uniknięcia.
Równolegle z wyjazdami do innego województwa w sprawie specjalizacji organizowałam swój ślub. Wyjazdy wypadały w najgorętszym przedślubnym okresie niestety. Na domiar wszystkiego taką "wiśniówką na torcie" okazał się porażający news, że nagle z Nas Dwojga zrobi się Ich Troje.
Wszystko na raz.. Plany trzeba było zmienić raz jeszcze..
Dlatego w pisaniu tutaj szykuje się "mała" półtoraroczna przerwa, bo prócz ambulatorium i pierwszego stażu w ramach specjalizacji nie czeka mnie już nic więcej medycznego, prócz zwolnienia i analizowania Ginekologii i Położnictwa w praktyce. Od kuchni. Od zaplecza. Jak zwał tak zwał..
O życiu prywatnym wolałabym nie pisać. Całe to organizowanie wyprawki, wózek, przemeblowanie w domu, które przed nami.. nie, nie, nie... Nie myślałam, że mnie to czeka, a już na pewno, że nie tak szybko. Już zaczynam tęsknić za pracą na Oddziale Położniczo-Ginekologicznym, a szybciej trafię tam jako pacjentka niż lekarz.. Eh.. A to już czternasty tydzień..
Z całej podniety i ekscytacji medycyną zostały mi tylko gorączki i bóle brzucha w ambulatorium.. Marna pociecha. Tylko jeden pacjent podniósł mi trochę, troszeczkę, odrobinę poziom adrenaliny, którego tak mi brakuje. Przyszedł biedny z zawałem, w EKG STEMI, w wynikach laboratoryjnych troponiny, od razu odjechał na Kardiologię Inwazyjną.
Tylko on jeden.. Eh..
Pozdrawiam Wszystkich :)