Nadeszły moi drodzy mroczne czasy. Internet niczym papier przyjmie wszystko, należy jednak nie zapominać o tym, że w internecie nic nie znika bezpowrotnie.
Zmiany zachodzące w naszym kraju skłaniają mnie do zastanowienia się nad tym na ile można sobie pozwolić blogując na jakiś temat. W końcu każdy opisany przeze mnie fakt związany ze sprawami zawodowymi może zostać kiedyś wyciągnięty przeciwko mnie. A ja jestem przekonana, że nie jestem na to gotowa.
W wir pracy rzuciłam się już od pierwszego dnia, na najwyższych obrotach. Szybko rezydenci zostali przydzieleni do poszczególnych odcinków. Podoba mi się to. Podział z rozmysłem. Jestem na patologii ciąży, a więc tam gdzie jeszcze nie miałam okazji pracować. W tempie ekspresowym staram się sobie przypomnieć wszystko to czego dotąd się nauczyłam. Ciężko odgrzebać w głowie wiedzę, którą kiedyś miałam. Częściej muszę sięgnąć po książkę i stare notatki.
Warunki pracy są fajne, dużo okazji by czegoś się nauczyć. Dużo okazji by popełniać błędy.
O dziwo, zastanawiam się nad każdym słowem, każdym zdaniem, które mam napisać. Na ile mogę sobie pozwolić? Czy tak powinno wyglądać pisanie?
Biorąc pod uwagę to jak zmieniło się moje życie, moja plany i zainteresowania to jednak powinnam zmienić chyba nieco profil bloga.
Zastanawiam się.. Do rozważenia.