Śnieg stopniał, świat popłynął, a ja ostatnio dbałam tylko o to żeby nie popłynąć zasmarkana razem z tym śniegiem w kierunku grypy i przeziębienia.
Perypetie medyczne od jakiegoś czasu ściśle ograniczyły się do powtarzania do LEKu, ale przyznam szczerze, że średnio mi to idzie. Tej zimy jestem Leniwcem.
Tymczasem od kilku tygodni, o dziwo!, odnoszę skromne sukcesy w zaciszu swoich czterech ścian. Zgłębiam tajniki sztuki kulinarnej, wcielam się w rolę gospodyni domowej, jednym słowem gram główną rolę w swojej jednoosobowej kontynuacji pradawnego serialu "Matki, żony i kochanki".. Kto by się spodziewał..
Dlatego medycznie cisza, niewiele się dzieje.
Zresztą, dopóki staż się nie skończy i nie podejdę do dwóch najbliższych LEKów, postanowiłam nie gdybać na temat swojej przyszłości, bo to tylko zbędny stres i strata czasu. Wszystko się może zdarzyć. Uczę się cieszyć tym co mam i cudownie mi z tym jak jest ;)
Prawdziwie medyczne życie rozkręca się po stażu.. Chyba.
Zazdroszczę podejścia. Mnie się udaje takie osiągnąć, tylko czasami:)
OdpowiedzUsuńJakieś ciekawe przepisy ?
OdpowiedzUsuńTen LEK to jako taki plan awaryjny, rozumiem ?
Pozdrawiam