Wystarczyłoby założyć działalność, zgłosić do izby, podpisać dokumenty, dojeżdżać 30 minut do pracy, znów mieszkać razem, wziąć 5400 brutto i otworzyć specjalizację.
I byłoby niby ok.
Tylko, że to interna, a nie ginekologia. Internista jest dla nich na wagę złota.
Trzeba czekać na wyniki rekrutacji. I teoretycznie powinnam się z nich ucieszyć. W praktyce oznacza to jednak jeszcze większą odległość między nami niż do tej pory..
piątek, 21 marca 2014
sobota, 15 marca 2014
78. No revolution
Na rozmowę z władzą czekałam tydzień. O tym czy w ogóle istnieje możliwość przejścia na kontrakt.
Istnieje.
I podobno powinnam była wybrać tę formę zatrudnienia od samego początku nie tylko ze względów finansowych.
Po słonecznym tygodniu nastał deszczowy weekend. To dobrze, może w czasie deszczu chorzy zostaną w domu, bo w słoneczne dni częściej przychodzą na spacer do lekarza.
Na dobry początek dnia depresja, zapalenie piersi oraz tabletka 72 godziny po dla dziewczyny niepełnoletniej. Zgadnijcie czy wszystkich z nich przyjęłam..
Weekend zaczyna się ciekawie.
Istnieje.
I podobno powinnam była wybrać tę formę zatrudnienia od samego początku nie tylko ze względów finansowych.
Po słonecznym tygodniu nastał deszczowy weekend. To dobrze, może w czasie deszczu chorzy zostaną w domu, bo w słoneczne dni częściej przychodzą na spacer do lekarza.
Na dobry początek dnia depresja, zapalenie piersi oraz tabletka 72 godziny po dla dziewczyny niepełnoletniej. Zgadnijcie czy wszystkich z nich przyjęłam..
Weekend zaczyna się ciekawie.
piątek, 7 marca 2014
77. Nagły zwrot akcji
Złożyłam w pracy wypowiedzenie.
Postawiłam wszystko na jedną kartę, na niewiadomą. Marna ze mnie hazardzistka.
Ale po kolei.
W aktualnie trwającej rekrutacji na specjalizację wzięłam udział w dwóch trybach. Poprosiłam o jeden dzień wolny, przejechałam 400 km żeby spotkać się z ordynatorem oraz panią dyrektor z dużego szpitala, zdobyłam niezbędne podpisy załączników i przejechałam kolejne 400 km, żeby na drugi dzień normalnie stawić się w pracy.
Wnioski wypełniłam w terminie, niestety z błędami, które poprawiałam ręcznie. Opieczątkowane przeze mnie wnioski wysłałam, zobaczymy czy one w ogóle przejdą. Z tego powodu za trzy tygodnie może się okazać, że zostałam z niczym.
W tym tygodniu przyszłam do pracy normalnie na swój oddział, po czym po dwóch godzinach poinformowano mnie, że dwa dni w tygodniu pracuję na Izbie Przyjęć. I że mam tam natychmiast zejść, bo dziś jest właśnie ten dzień. Zeszłam, przyjęłam pacjenta, a w międzyczasie napisałam najprostszą formułę wypowiedzenia umowy o pracę, którą złożyłam w sekretariacie, otrzymując jednocześnie potwierdzenie, że druk wpłynął do dyrekcji.
Dziś rozkminiam co tu zrobić z umową zleceniem na dyżury w nocnej i świątecznej pomocy.
Żadna z tych decyzji, o których napisałam, nie była łatwa.
Może jestem młoda, ale nie jestem po to by rozstawiać mnie po kątach. Może zareagowałam zbyt emocjonalnie, ale na co innego się umawiałam w trakcie rozmowy o pracę.
Żal mi zostawiać oddział. Szczerze i prawdziwie żałuję, ale z drugiej strony jeśli dostanę pracę (miejsce szkoleniowe!), po którą jechałam 400 km to i tak czekałoby mnie rozstanie z tym Oddziałem, jednak odbyłoby się to na innych zasadach i w zupełnie innej atmosferze.
W poniedziałek dowiem się co dalej..
Postawiłam wszystko na jedną kartę, na niewiadomą. Marna ze mnie hazardzistka.
Ale po kolei.
W aktualnie trwającej rekrutacji na specjalizację wzięłam udział w dwóch trybach. Poprosiłam o jeden dzień wolny, przejechałam 400 km żeby spotkać się z ordynatorem oraz panią dyrektor z dużego szpitala, zdobyłam niezbędne podpisy załączników i przejechałam kolejne 400 km, żeby na drugi dzień normalnie stawić się w pracy.
Wnioski wypełniłam w terminie, niestety z błędami, które poprawiałam ręcznie. Opieczątkowane przeze mnie wnioski wysłałam, zobaczymy czy one w ogóle przejdą. Z tego powodu za trzy tygodnie może się okazać, że zostałam z niczym.
W tym tygodniu przyszłam do pracy normalnie na swój oddział, po czym po dwóch godzinach poinformowano mnie, że dwa dni w tygodniu pracuję na Izbie Przyjęć. I że mam tam natychmiast zejść, bo dziś jest właśnie ten dzień. Zeszłam, przyjęłam pacjenta, a w międzyczasie napisałam najprostszą formułę wypowiedzenia umowy o pracę, którą złożyłam w sekretariacie, otrzymując jednocześnie potwierdzenie, że druk wpłynął do dyrekcji.
Dziś rozkminiam co tu zrobić z umową zleceniem na dyżury w nocnej i świątecznej pomocy.
Żadna z tych decyzji, o których napisałam, nie była łatwa.
Może jestem młoda, ale nie jestem po to by rozstawiać mnie po kątach. Może zareagowałam zbyt emocjonalnie, ale na co innego się umawiałam w trakcie rozmowy o pracę.
Żal mi zostawiać oddział. Szczerze i prawdziwie żałuję, ale z drugiej strony jeśli dostanę pracę (miejsce szkoleniowe!), po którą jechałam 400 km to i tak czekałoby mnie rozstanie z tym Oddziałem, jednak odbyłoby się to na innych zasadach i w zupełnie innej atmosferze.
W poniedziałek dowiem się co dalej..
Subskrybuj:
Posty (Atom)