czwartek, 8 listopada 2012

43. Routine

Witam ponownie po dość długiej nieobecności ;)

Pomiędzy stażowaniem u lekarza rodzinnego, a poszukiwaniem mieszkania, uporaniem się z bezdomnością, a później bezskutecznym próbowaniem zadomowienia się w nowym miejscu, niewiele było czasu na blogowanie i rozmyślanie nad beztroską egzystencją lekarza stażysty. Wychodzenie z domu o siódmej rano i powroty o 20-21.00 stały się normą. Jak to mówią "Zawsze coś..". Nawet nie próbuję znaleźć czasu na zrobienie prania - zwyczajnie nie mam czasu czekać 1,5 h aż pralka skończy robotę, a ja będę mogła rozwiesić mokre ciuchy. O prasowaniu czegokolwiek już dawno zapomniałam.

Generalnie staż u lekarza rodzinnego powoli dobiegł końca. W tym czasie pełniłam funkcję przybocznej, czyli zapraszałam pacjentów do gabinetu, zabawiałam wszędobylskie dzieci, gdy rodzic musiał omówić z panią doktor kwestię skrupulatnego podawania medykamentów, a zdarzyło mi się nawet przyjąć młodego zawałowca, który nie reprezentował żadnych typowych dolegliwości oraz pacjentkę, która zdecydowanie prezentowała objawy schizofrenii, ale nigdy się na nią nie leczyła.
Ta ostatnia pacjentka raczyła nas opowieścią o tym jak to otworzyły się jej żebra powyżej wątroby, zassały powietrze, a później zamknęły się jak gdyby nigdy nic, a powietrze było w niej jakiś czas, a potem zniknęło. Przyznaję, że słuchałam tego wszystkiego z kamienną twarzą, próbując sobie przypomnieć czy ktoś na zajęciach z medycyny rodzinnej wspomniał nam coś o postępowaniu i diagnozowaniu "nietypowych" pacjentów - takich którym ewidentnie dolega coś poważnego, ale oni zgłaszają się do nas z jakąś błahostką konsekwentnie pomijając główną dolegliwość.

Realizując sumiennie kursy w terminach wyznaczonych przez Izbę Lekarską, nastawiam się powoli do stażu z psychiatrii. Psychiatria - dziedzina, której nie ogarniam i egzamin na którym nie miałam zielonego pojęcia o co mnie pytają w teście..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz