poniedziałek, 19 listopada 2012

45. Doba

6:00 - dzwoni budzik, przełączam na drzemkę, a potem wyłączam go całkowicie.
7:32 - budzę się wyspana i.. spóźniona.. of course.
8:45 - ogarnięta i spakowana dzwonię po taksówkę, obiecują, że będzie za 5 minut.
8:55 - taxi przyjeżdża spóźniona, kierowcą jest pan, który ma chyba ze dwieście lat, na dworzec jedzie okrężną drogą.
9:28 - o dziwo pociąg do Wawy odjeżdża i przyjeżdża na miejsce o czasie.. PKP lubi zaskakiwać, nie ma co.. ;]
13:30 - łapię bus na lotnisko, który jednak decyduje się nie odjechać o czasie i czekam do 14:40 aż ruszy kolejny kurs.
16:05 - check-in przebiega w miarę sprawnie.
17:10 - teoretycznie opuszczam granice kraju, w praktyce znajduję się w dużej oszklonej klatce razem z innymi dwustoma pasażerami.
17:45 - teoretycznie powinnam wylatywać, w praktyce stoję i kiwam się pod ścianą.. czekamy...
18:30 - dowiaduję się, że teoretycznie wylecę o 21:30, postanowiłam zająć się filmikami z youtube.. czekamy..
19:20 - dostajemy ciepły posiłek - sucha podgrzana bułka i sok pomarańczowy ze Scooby-Doo..czekamy..
20:20 - na wieść o zmianie bramki i w odpowiedzi na zaproszenie do odprawy zrywam się przepełniona nadzieją i gotowa by wsiąść na pokład.. czekamy..
21:30 - dowiadujemy się, że czekamy na samolot o 23:00.. jeśli wyląduje i jeśli zdecyduje się wystartować to polecimy.. lakoniczne informacje.. W sklepie z alkoholami poznikały piwa, wódeczki i napoje. Impreza się rozkręca. Czekamy..
22:00 - podano informację, że można zacząć rezygnować z lotu jeśli ktoś sobie życzy, część pasażerów się poddała, ja jestem wśród tych, którzy czekają dalej..
23:15 - samolot nie wylądował, kierownik zmiany w końcu bierze całą sprawę na klatę i ośmiela się publicznie ogłosić, że lot zostaje odwołany.. Pracownicy lotniska zbierają nas i przeprowadzają do hali przylotów. W połowie pijani i bardzo zdenerwowani pasażerowie dostają zadanie ustawić się w kolejce do kontroli paszportowej! Ja pierdzielę! To był mój najszybszy wypad za granicę kraju ;]

Kolejnym absurdem w całej sytuacji było ustawienie 200 osób w kolejce do jednej pani, u której można było przebukować bilet lub żądać potwierdzenia, że lot się nie odbył i że żądamy zwrotu kosztów.

01:15 - uzyskałam wszelkie potrzebne informacje i razem z Panią, która nie wyleciała do Anglii, a miała w ten cudowny weekend świętować z mężem 15 rocznicę ślubu, łapiemy taksówkę i jedziemy spowrotem do Wawy złapać ostatnie metro do centrum.
02:20 - kończę tę przymusową wycieczkę krajoznawczą, wysiadam na przed-przed-ostatniej stacji metra i uderzam do przyjaciela, który zgodził się otworzyć przede mną drzwi o tak nieludzkiej porze.

Weekend, który miałam spędzić zagranicą, spędziłam w Stolicy, poznając masę sympatycznych ludzi, oddając swój czas przyjaciołom, odwiedzając dawno nie widzianych znajomych.
To był rewelacyjnie wykorzystany czas.

Jestem marionetką w teatrze życia. Ktoś pociąga za sznurki, a ja tańczę w takt napisanej przez kogoś muzyki. Przez ostatnie miesiące nic nie dzieje się tak jak ja to sobie kiedyś zaplanowałam, a ja przestałam już z tym walczyć.
I'm happy and I know it ;]

5 komentarzy:

  1. Czyżby to było w październiku przy ataku mgły ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był ostatni piątek.. A teraz siedzę przeziębiona w domu ;]

      Usuń
  2. tutaj mgła nie odpuszcza :P
    w zeszłym tygodniu znów zaatakowała lotniska ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej..w sobotę w Wawie nie było widać nic powyżej 20 piętra!

      Usuń