niedziela, 29 grudnia 2013

70. Cięcie

Kiedy mówiono mi, że nici chirurgiczne przy wiązaniu przecinają palce myślałam, że to bujda. Od piątku sama mam poprzecinane palce i bolą ;(
Pierwszy raz stanęłam do cięcia jako jedyna asysta. Mój nauczyciel to doświadczony operator, więc się nie bałam, zresztą nie było czasu się bać. Zastanawiam się co bym tu mogła opowiedzieć - ..."cięciem poprzecznym otwarto jamę brzuszną...", zdrowy płód wydobyto szybko, później operator zajął się macicą. Ja nie chciałam jeszcze jej szyć, to jednak macica i powinna być zrobiona na dwieście procent dobrze. Do mnie należało zszycie powięzi, podskórnej i skóry szwem śródskórnym - dlatego chyba to było jedno z dłuższych cięć ever ;)

Świąteczna objazdówka zakończona, a św. Mikołaj był bardzo hojny w tym roku. Może to przede wszystkim dlatego, że Mój Mikołaj jest naj-! Naj-! Najlepszy na świecie ;)
I tylko jak to zrobić, żeby do tego mojego Mikołaja wrócić jak najszybciej? Hm..

P.S.: Byłam przekonana, że przeprowadzka i praca w nowym miejscu nie będzie mnie strasznie stresować i nadal mi się tak wydaje.. Okazało się jednak ostatnio, że znów schudłam i ważę mniej niż kiedykolwiek na studiach lub a czasie studenckich sesji.. Hm...

czwartek, 19 grudnia 2013

69. Jedna na dziesięć

Nie chcę wprowadzać wydumanej statystyki, kłamliwej, takiej ściągniętej z sufitu, ale dziewięć na dziesięć kobiet przychodzących na ginekologię do planowanych zabiegów jest w pełni zdrowa, ewentualnie są pod kontrolą specjalistyczną choćby z powodu początków cukrzycy. Jedna na dziesięć naprawdę "coś" ma.

Dziś trafiła mi się jedna na dziesięć. Ale zacznę od tego, że cały dzień dosłownie nie miałam chwili żeby usiąść. Albo było tyle pracy, albo ktoś mnie wykorzystuje. W każdym razie starałam się wyrabiać z robotą, skończyć wypisy, zajrzeć na blok porodowy, nie zemdleć przy porodzie i odbierać wszystkie telefony z innych oddziałów. O 13.00 nie miałam siły wstać z krzesła, a jeszcze czekała przede mną historia pacjentki do zbadania. "Nie ma co, trzeba iść." pomyślałam. Pacjentka oprócz tego, że miała wadę zastawki mitralnej, nie przyznała się, że "coś wyszło" przy badaniu piersi. Zbadałam, "coś" wielkości dużego winogrona w jednej z piersi. Hm... Później już dowiedziałam się, że ordynator o tym wie i że ochrzaniła delikatnie pacjentkę za bagatelizowanie sprawy. Czeka ją skierowanie do specjalisty. Ale czy pójdzie?

Nauka dla mnie: choćbym padała na twarz lub zasypiała na stojąco - myśleć o wszystkim, badać wszystko, nie pomijać niczego.

Ostatnio też pojechałam po 21 do szpitala wziąć udział w porodzie fizjologicznym. Ciągle uczę się oceniać szyjkę i ile jest rozwarcia. Dziś też był fizjologiczny, obie Panie wieloródki, po pęknięciu pęcherza płodowego poród ładnie przyspieszał i maluchy rodziły się bardzo szybko, bez nacinania krocza. Wcześniej w tamtym nocnym porodzie, po urodzeniu dziecka łożysko u pacjentki ładnie się oddzielało, więc pokazano mi jak je dobrze wydobyć i ocenić jego wygląd. Po tamtym nocnym porodzie do domu wróciłam kiedy w radiu zaczynały się właśnie wiadomości o godz. 1:00 w nocy.
No cóż, trzeba - żeby się nauczyć.

PS. Czasem mam wrażenie, że ktoś na moich potknięciach próbuje wypaść lepiej. I to nie pierwszy raz odkąd tu jestem..
Dziś skrótami myślowymi opisując poród, amniotomię określiłam słowami "położna zrobiła dziurkę", co spotkało się z gromką salwą śmiechu i odpowiedzią, że położna zrobiła amniocentezę.
Zaśmiałam się również, choć nie bez zawstydzenia, bo pomyślałam, że pojęcia mi się pomieszały, ale wróciłam do domu i sprawdziłam. Amniotomia to jedno, amnioskopia to drugie, a amniocenteza to trzecie.
Ciocia wikipedia poucza, że Bręborowicz używa zamiennie słów amniopunkcja i amniocenteza, natomiast Troszyński używa słowa amniocenteza jako synonimu amniotomii.
Jak dla mnie amniocenteza to nie amniotomia.

Szczerze? Wkurwia mnie robienie ze mnie pajaca po to żeby było śmiesznie..

Here we go:
Amniocentesis (also referred to as amniotic fluid test or AFT) is a medical procedure in which a small amount od amniotic fluid, which contains fetal tissues, is sampled from theamnion or amniotic sac surrounding a developing fetus, and the fetal DNA is examined for genetic abnormalities.

Artificial rupture of membranes (AROM), also known as an aniotomy, may be performed by a midwife or obstetrician to induce or accelerate labor. The membranes may be ruptured using a specialized tool, such as an amniohook or amnicot, or they may be ruptured by the proceduralist's finger.

Eh.. I na koniec dnia myślę sobie "K..wa.."...

środa, 11 grudnia 2013

68. Step by step

Do małego szpitala trafia wszystko z okolicy, jak leci. Zdarza mi się wzdychać i myśleć OMG.

Long story short przyjeżdżają dziewczyny najróżniejsze - od takiej, która powinna była ze skierowaniem zgłosić się do ośrodka referencyjnego, bo w immunosupresji po przeszczepie, jara jak smok, a na dodatek przestała brać leki, więc przeszczep zaczyna odrzucać - przyszła do małego szpitala w pierwszym okresie porodu.. po dziewczyny w ciąży, które albo popieścił prąd z lampek choinkowych, albo są opóźnione i nie rozumieją o co się je pyta, nie wiedzą nawet kiedy mogły zajść w ciążę, bo nie liczyły kiedy była miesiączka. Przychodzą dziewczyny garujące, świętujące toastami domniemane niezaciążenie, również takie, które toastami świętują zajście w ciążę.
Tyle ile kobiet, tyleż opowieści.

I'm sorry, ale nie spotykam na co dzień kobiet pachnących, zadbanych, z karierą i pieniędzmi, które tygodniami czytają poradniki jak być zdrową w ciąży, które płacą dużą kasę za USG 4D, które pilnują czasem lepiej niż lekarz ile brać magnezu, kwasu foliowego i witamin B, które po prostu o siebie dbają.

Nie wolno mi nikogo oceniać. Nie wolno żadnemu z nas nikogo oceniać pod żadnym pozorem. Czasem sobie tylko myślę, jakie to życie jest popaprane. Gdzieś tam w świecie jakaś kobieta dba o siebie, stara się o tę jedną wymarzoną ciążę jak tylko może i walczy o każdy dzień życia dziecka, gdzieś w świecie rodzą się dzieci niechciane, gdzieś jakaś kobieta przeżywa któreś z kolei poronienie, a tymczasem ja tu siedzę z dziewczyną nieświadomą czym jest ciąża, jak wpływa alkohol na mózg 8 tygodniowego płodu i w sumie sprawia wrażenie jakby to lekarzom w tej sekundzie bardziej zależało.
Nie wolno mi oceniać. Nie wolno.
Życie.

A ja naiwna byłam przekonana, że już mi przeszło myślenie o życiu, pracy, ludziach z taką wiarą, że wszyscy są dobrzy! Że wszystkim zależy by było dobrze! I myślałam o tym tak bezkrytycznie!
Życie.

Na bloku natomiast zawsze jest fajnie. Pacjentka śpi, brzuch otwierany cięciem poprzecznym, dokopujemy się do tego co trzeba usunąć, wydobywamy, wywalamy, łatamy, zamykamy :) Albo wchodzimy kamerą do jamy macicy, szybka ocena, po niej łyżeczkowanie i gotowe. Szybko i z efektem.

Od czterech tygodni jestem osobą towarzyszącą. Towarzyszę w szyciu krocza, histeroskopiach i asystuję w operacjach, uczę się szyć. Uczę się badać pacjentki ciężarne i nieciężarne, opisywać badanie ginekologiczne, zlecać badania i leki adekwatnie do potrzeb. Nadal jeszcze robię to wszystko trochę koślawo.. ale uczę się. Na zabiegówkach wiadomo, że w grudniu im bliżej świąt tym mniej roboty, bo punkty już prawie wyrobione, bo od stycznia nowy kontrakt, bo kobiety nawet rodzić przestają, gdyż przecież trzeba karpia oprawić i dwanaście potraw przygotować, a potem w sylwestra choć łyk szampana wypić. A gdy już wypełnią te obowiązki należące do niewiast, zdecydują, że czas wydać na świat potomka i przyjdą rodzic wszystkie na raz.

Mam nadzieję, że przyjdą, bo przecież ja muszę się uczyć! ;)

niedziela, 1 grudnia 2013

67. Dwa tygodnie później

Nadeszła taka pora roku, gdy za oknem ciemno jest o świcie kiedy szykuję się do pracy oraz kiedy z pracy wychodzę po godzinach i wracam do domu. Przyzwyczajona do dużego miasta, w którym prywatne sprawy nie raz załatwiałam po godzinie 20.00, musiałam na nowo odnaleźć się w rzeczywistości, w której  pocztę zamykają o 17.00, a sklepy o 18.00, najpóźniej o 19.00. Ciężko się zorganizować zwłaszcza w dni, w które wychodzę z pracy za piętnaście piąta. Bywają dni, kiedy nie mam czasu skoczyć w pracy na 30 sekund do łazienki.

Na początku myślałam, że będę w stanie opisywać co nowego udało mi się nauczyć każdego dnia. Po pierwszym tygodniu wiem, że się nie da. W domu pochłaniam szybko obiad, siadam na kanapie przed TV, niby chcę odpocząć, ale tak naprawdę to nie mogę się z tej kanapy podnieść. Potem na 15 minut oczy same mi się zamykają i na krótko urywa mi się film. W drugim tygodniu pracy zaczęłam zostawiać rano rozłożone posłane łóżko. I tak po powrocie z pracy padnę na nie i już nie wstanę. Podniosę się dopiero rano.

Ja i On mieszkamy teraz osobno. On w dużym mieście, ja na Alasce. Z powodu głupich weekendowych dyżurów widujemy się co drugi tydzień w weekendy. Oboje wolimy wszystko robić razem - gotować, sprzątać, prać, prasować. Po prostu żyć. Ale póki co się nie da. Osobno nawet sen jest jakiś taki nijaki. Przyszła do mnie taka myśl, że może rzucić to wszystko w pizdu i wracać do Niego? On mówi, że to zły pomysł, żeby na razie było tak jak jest. Żebym się uczyła tego co później będzie mi potrzebne.

A żeby nie było żadnych wątpliwości i żeby nie przekłamywać rzeczywistości to mówię wprost: ja nie mam otwartej specjalizacji i nie uważam się przez to w jakiś sposób gorsza od innych. Tym razem nie było takiej możliwości. Może następnym razem. A może jeszcze później. Pracuję na Ginekologii - tak jak chciałam. Uczę się tego czego chciałam i nawet wiem na pewno, że uczę się więcej niż niejeden ex-stażysta w dużym szpitalu. A formalności? Jeszcze zdążę jakoś to załatwić..
Jestem dumna, że pracę zaczęłam niemalże zaraz po stażu i uniknęłam rejestrowania się jako bezrobotny, żeby zapewnić sobie ciągłość ubezpieczenia.