wtorek, 11 września 2012

36. Na speedzie

Dzieje sie, oj dzieje..

Zaczne od tego, ze Adept Sztuki ma racje - rzad zajal sie soba, a Bartek dzis w Faktach rozliczal Centrum Zdrowia Dziecka z wydatkow,  ktorych finansowanie zreformowal kilka lat temu NFZ, wiec to jakby pyta samego siebie i swoich kolegow, dlaczego podjete kiedys decyzje przyniosly takie a nie inne konsekwencje..
Jaja jak berety :) Jak zwykle :)

Juz prawie udalo mi sie ogarnac papiery w OIL i szpitalu. Wizyte u lekarza medycyny pracy oczywiscie musialam przelozyc, bo wsrod furczacych na wietrze papierkow, wnioskow, ksiazeczek i wynikow z laboratorium, udalo mi sie w pieknym stylu zgubic opis RTG. Karrrrrva! chcialoby sie rzec.. No trudno.

Proste stwierdzenie cisnie mi sie na usta: lubie zycie na speedzie. Najlepsze dni w moim mniemaniu to takie, w trakcie ktorych udalo mi sie zalatwic milion sto tysiecy spraw.

Dola tez sie udalo zlapac, bo paradoksalnie dotarlo do mnie, ze udalo mi sie w swoim zyciu zaliczyc jakis dziwny emocjonalny relationship z kims kto nigdy tak naprawde nie nalezal do mnie. Dzis zakonczylam te historie, ale bolalo zupelnie tak samo jak prawdziwe rozstanie.
Taki bieg wydarzen oznacza mniej wiecej tyle, ze w najblizszym czasie nie potraktuje na serio zadnego faceta, a moja uwaga skupi sie glownie na ksiazkach.

Moj post brzmi jak dobry raport: krotko, zwiezle i na temat. Cala ja.

2 komentarze:

  1. Po dniu w którym załatwię milion rzeczy mam więcej siły, niż po takim gdzie cały dzień siedzę i nic nie robię ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie - dla mnie dzień spędzony na bieganiu i załatwianiu setek spraw jest świetny, bo odpoczynek wtedy najlepiej smakuje :-)

    OdpowiedzUsuń